Dwa dni temu miałam w pracy bardzo przykre zdarzenie, po którym ciężko wrócić do siebie.
Zwłaszcza, że wszyscy myślą, że jestem twarda, że "szybko" się pozbierałam, że "daję radę", że.....itd...itd
Nieprawda, nie jestem ani dzielna ,ani silna.....z każdą godziną rozsypuję się na kawałki....po to ,żeby te kawałki posklejać w sensowną całość.....
Na szczęście nie jestem sama i wiem ,że sobie poradzę, bo jak inaczej?
Czuję ogromne wsparcie, życzliwość, i sympatię. To daje siłę.
Dziękuję wszystkim za okazaną troskę.
Przeprasza, za ten chaotyczny zapis moich emocji, po prostu chyba tego teraz potrzebowałam.
Dzisiejszy post jest pewnego rodzaju terapią- zająć czymś myśli....
.......
Nie będzie w tym poście za wiele opisów, ale budowanie zdań przychodzi mi z trudem.
Cieszy natomiast przeglądanie zdjęć i powrót myślami do pięknie przepędzonego dnia w stolicy.
Tydzień temu uczestniczyłam w zajęciach warsztatowych w
Szkole Patchworku Anny Sławińskiej.
Tematem zajęć był piktorial quilt .
Fantastyczny dzień. Adrenalina twórcza na wysokim poziomie;-)
Zajęcia prowadziła
Marzenna Lew. Jej prace zapierają dech w piersiach .
Zadanie uczestniczek warsztatów było "proste" ;-)
Wybrać fotografię spośród wielu pięknych zdjęć kwiatów i stworzyć z tkaniny kopię tegoż motywu.
No i się zaczęło. Strach przeleciał po plecach, bo wcale nie było łatwo podjąć decyzję.
Kwiaty śliczne, bogate kolorystycznie. Trzeba było się nieźle nagłówkować, żeby wśród tkanin odszukać kolorystykę swojej pracy.
To mój wybór:
Godziny leciały, nasze prace nabierały wyglądu.
Pozostało jeszcze nanieść wzór na tkaninę. Wypikować i nadać jakiś sensowny kształt całej pracy.
Jak siebie znam pewnie trwałoby to dużo dłużej, a praca czekałaby na swoją kolej gdzieś w pudełku.
Zastanawiałabym się jak pikować, jak kolorystycznie wyjść z zadania, jaka lamówka???
Ostatnie nie przespane dwie noce zadecydowały.
Spać nie mogłam, w głowie huczało....w takich chwilach najlepiej czymś innym zająć myśli. Zmęczyć głowę, żeby szybko zasnąć i rano być w jako takiej formie...
Do końca nie wiem ,czy ten kwiat zyskał ,czy stracił na tym pośpiechu twórczym, ale po części spełnił swoje zadanie terapeutyczne. Kiedy kładłam się nad ranem spać, czułam ,że złe emocje ze mnie schodzą. Cieszę się ,że mam w sobie to zamiłowanie do szycia twórczego, bo jak się okazuje, zamiłowanie to bywa często terapeutyczne, ulecza i wycisza.
Ta praca na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Jak Wam się podoba ?
To moja pierwsza praca w tej technice, wiem ,że nie jest idealna, że są niedociągnięcia, mam jednak nadzieję ,że kolejne będą lepsze ;-)
Za oknem w miarę ładnie. Chyba czas wystawić rower i dotlenić głowę.